W Nowym Jorku w „New Museum” trwa właśnie wystawa znakomitego polskiego artysty Pawła Althamera; otwarcia dokonano w połowie lutego br. Z wielu powodów wydarzenie to raczej niecodzienne. Rzadko się zdarza by polski artysta „dostąpił zaszczytu” objęcia w czasowe posiadanie trzech pięter w ważnej, modnej i określanej tam – jako trendy – placówce kulturalnej, położonej na Manhattanie.
Paweł Althamer – rzeźbiarz, performer, twórca instalacji i filmów wideo – artystą niezwykłym, twórczy. Posiada różnorakie artystyczne umiejętności i wrażliwości, którymi żongluje z wielką wprawą i swadą; w przestrzeniach, środowiskach, formach, materiałach, wielkościach, działalnościach; jest wyjątkowo konsekwentny i udowadnia to od lat. W Nowym Jorku oczywiście w mikroskali (choć dwa piętra prac własnych + trzecie w postaci Kongresu Rysowników) przywiózł ze sobą do Nowego Jorku,posadowiwszy w centrum wszystkiego – w New York City.
Stało się tak ponieważ jest niezwykle twórczy, a co równie ważne – ktoś w „New Museum” dostrzegł to i dopomógł to zorganizować. Wśród tych instytucji był Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku
Nasz Artysta w latach 1988-1993 studiował na Wydziale Rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych, gdzie obronił pracę dyplomową pt: „Autoportret”. Interesujący jest fakt, że artysta prowadzi warsztaty ceramiczne dla Grupy Nowolipie, zrzeszającej chorych na stwardnienie rozsiane i inne schorzenia. Rzeźba w twórczości Althamera ma zazwyczaj charakter totemiczny czy przyjmuje rolę fetyszy, zdaje się być zakorzeniona w pierwotnych wierzeniach (nieprzypadkowo ważna dla ukształtowania się osobowości twórczej artysty była podróż do Afryki w 1991 roku). Taki charakter miały zwłaszcza wczesne figury, wykonane z traw, słomy, skór i jelit zwierzęcych („Postać stojąca”, 1991; „Studium natury”, 1991), a przede wszystkim hiperrealistyczny autoportret, stanowiący element pracy dyplomowej.
Na początku swej drogi artystycznej zajmował się rzeźbieniem figur za pomocą prostych technik oraz niekonwencjonalnych materiałów, następnie posługiwał się metalową siatką i ubierał swe rzeźby w starą odzież. Następnym krokiem w twórczości Althamera było poświęcenie się problemowi samotności, izolacji oraz wyobcowaniu. Wzorując się na statkach kosmicznych budował kapsuły, przyrządy, skafandry, których celem było oderwanie się od rzeczywistości.
W 2004 otrzymał prestiżową nagrodę Vincenta Van Gogha, przyznawaną przez holenderską Fundację de Broere.
Dlaczego należy tą wystawę traktować jako wielki sukces polskiej sztuki ?
1/ New Museum jest wyjątkowo trendy&hot na artystycznej mapie Nowego Jorku. Ulokowane w skromniejszej części miasta – niedaleko China Town i wielokolorowych sklepów z rybami, warzywami, jadłodajniami gdzie najważniejsza jest kaczka po pekińsku, makaron sojowy i ryż. Do eleganckiej Piątej Alei z Bovery 235 jest bardzo daleko, mimo, że metrem jedzie się Madison Squere Garden raptem kilkanaście minut. Ulica Bovery jest zakurzona, zapracowana, skromna, momentami zdegenerowana i schorowana, ale za to jest prawdziwą amerykańską ulicą. Włącznie z tym, że wejście do New Museum sąsiaduje z wejściem do punktu wydawania żywności i pomocy bezdomnych, schorowanym, nieszczęśliwym.
Althamer dostał do swojej artystycznej dyspozycji trzy piętra – praktycznie, prawie całe New Museum !
2/ sukcesem jest również dlatego, że jest w Nowym Jorku. Gdzie mieszka wielu koneserów i znawców sztuki; gdzie chodzenie do muzeów, galerii, na targi sztuki jest normalnością i obowiązkiem kulturowym. W mieście gdzie rozstrzygane są mody artystyczne oraz artyści wynoszeni do globalnej aklamacji poprzez to, że Nowy Jork ich wystawił lub/i zauważył frekwencją co zostało przypieczętowane dobrą recenzją w poważnej gazecie. Obie te rzeczy przytrafiły się #Althamerowi w Nowym Jorku, a aklamacja – wydaje się – jest w toku.
Niejaki Holland Cotter, recenzent z New York Times’a – podobno wyjątkowo nieprzystępny, bezwzględny i surowy typek (w 2009 r. dostał nagrodę Pulitzera) wystawił Althamerowi bardzo wysoką notę; recenzując wystawę i samego artystę wyjątkowo dokładnie i trafnie.
Sama wystawa ?
na ostatnim (trzecim piętrze) jeden ze sztandarowych produktów Althamera – „Kongres rysowników” polegający na bardzo prostej idei. Organizowana jest przestrzeń twórcza w postaci oklejonych papierem ścian, podłóg (a czasami gołych ścian niczym nie krytych) gdzie dostępne są: farby, pędzle, kredki, flamastry i wszystko to co jest pod ręką, a służyć może do malowania, rysowania, nanoszenia itd. Okazało się, że ta – społecznie twórcza – część ekspozycji spotkała się z wielkim zainteresowaniem gości muzeum. Ludzie cały czas malują !
Dwa pozostałe piętra ? Rzeźby, instalacje, filmy video. Przekrój dorobku, różne kąty spojrzenia na rzeczywistość; wątki społeczne … i wszechobecna w jego pracach wrażliwość.
Rzeźby to prawdziwe twarze różnych ludzi zdjęte jako odlewy przyobrane w metalowo – plastikowe szkieletory – od tych rzeźb wzięła się zresztą nazwa „The Neighbors”. Twarze tych artystycznych humanoidów to przypadkowi obywatele Wenecji – tak się złożyło. Sylwetki zaś nieco podobne są do bohaterów filmów z serii – „żywe trupy” z elementami ludzkimi i dziko drapieżnymi. W miejscu twarzy – po ludzku gotowe – w całej reszcie substytutowe zarysem kształtów. Zawieszone w przestrzeniach i bytach; lokacjach wiary; pomiędzy nagrody niebem, a kary piekłem. Są przemijaniem choć są również sąsiedztwem dla siebie samych i nas wszystkich.
W Nowym Jorku – jeden z komentatorów napisał, że: „przekonanie Althamera o społecznej misji sztuki, powoduje, że jest najbardziej amerykański ze wszystkich polskich artystów”
Ja osobiście nie wiem czy traktować to amerykańskie stwierdzenie jako komplement ostateczny ?
Z pewnością jednak jest to wysoka amerykańska nota na wymagającym amerykańskim rynku po środku wszystkiego czyli na Manhattanie. Wielkie Brava dla Pawła Althamera !
Althamer the King !