Centrala wyznaczyła mi zadanie – skąd mi się wzięło filozoficzne stwierdzenie, że „każdy ma swoje Sarajewo”, którego używam od wielu lat.
Wydaje mi się, że zalinkowałem tą frazę od mojego przyjaciela Piotra Andrewsa, który przez większą część swojego życia był fotorepoterem wojennym i kilka lat spędził właśnie w Sarajewie, pokazując światu ówczesny konflikt zbrojny.
Oczywiście wiele na ten temat rozmawialiśmy, smutno kiwając głowami nad zdjęciami przestawiającymi zabitych i rannych cywili. Dziś, pewnie też mało kto w Polsce i na świecie pamięta o tamtej krwawej wojnie na półwyspie bałkańskim. Przecież od tego czasu bardzo wiele się wydarzyło. Nawiasem mówiąc (wielokrotnie o tym rozmawialiśmy) że NATO po zobaczeniu tego zdjęcia stwierdziło, że „… dosyć tego i trzeba zacząć interweniować …”
Powiedzonko to, w naturalny sposób dostało się do krwiobiegu firmy, będąc używane przez pokolenia moich współpracowników. Tracąc z czasem swój tragiczny wymiar odnoszący się umęczonego miasta; stając się raczej stoickim manifestem, że każdy może mieć w jakimś aspekcie swojego życia (przepraszam purystów językowych) … może mieć po prostu centralnie przesrane.
Ja sam jestem już trochę zakurzonym przedmiotem muzealnym w sali o nazwie public relations w Polsce; czy to się podoba czy nie – czas mija bardzo szybko. Nie oznacza to jednak, że już nie interesuje mnie pr. Wybaczcie więc, ale muszę jednak się cofnąć kilkanaście dobrych lat wstecz.
Gdy zaczynałem robotę w public relations, teksty do informacji prasowych pisałem na maszynie do pisania „Erica” na której pisał jeszcze mój ojciec. Aby wyekspediować w świat informację prasową musieliśmy używać urządzenia o nazwie fax. W pewnym momencie stało u mnie w biurze na Karowej w Warszawie z sześć tych faksów, które pracowały w trybie ciągłym – bo wysłanie jednej kartki zajmowało coś około minuty; a oczywiście połączenia często się zrywały, a wcześniej jeszcze trzeba było wybrać numer palcami, nie wedle schematu – „memory five” Dziś jakby zrobić sondę uliczną i zadawać młodzieży pytanie – „Czy wiesz co to jest fax ?” to wydaje mi się, że chyba nie wiedzieli. … ale nie o tym. Więc ci co robili wysyłkę np. do 150 odbiorców dwukartkowej informacji prasowej … to oni dopiero mieli Sarajewo.
Taka wysyłka zajmowała z dzień. Ile fajek przy tej okazji wypalano oraz ile „kurew” szło w powietrze … jest nie do opisania. Nagle … jednego dnia do życia został powołany mail – podłączyliśmy się do sieci. Nagle te cholerne, powycierane już do żywej skóry faxy zniknęły z parapetów i półek – zdmuchnął je postęp.
Nie macie Państwo pojęcia, jak wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Jednak w tamtych latach dziewięćdziesiątych, powiedzmy sobie szczerze, kompletnie nie zdawaliśmy sobie sprawy w jakim kierunku pogna nasza branża. To co ja robiłem wtedy nijak się ma do tego czego wymaga aktualnie rynek. Ot, taka drobnostka … wtedy jak się szło w dzień roboczy do hotelu Sheraton w Warszawie to w jednym momencie potrafiło i trwać z osiem konferencji prasowych o różnych: tematykach, publicznościach, ładunku intelektualnym. Przy okazji – wtedy też narodziła się ta specyficzna grupa ludzi (u nas w firmie nazywanych„nurkami” czy też „nurami” – wtedy mieli naprawdę Kanadę), którzy zawodowo wchodzili na krzywy ryj na każdą konferencję aby zjeść za frico i dostać gifta. Strasznie wkurzali naszych klientów i nas. Ale na dobrą sprawę nic wiele mogliśmy zrobić w tej sprawie.
Dziś konfy robi się od wielkiego dzwonu. Dziś znakomita większość aktywności pr przechodzi przez internet. Dziś nasza branża zupełnie czym innym niż była wtedy. Ciekawe zaś jest to, że wiele nawet całkiem inteligentnych osób, a pracujących w marketingu udaje, że nic się nie zmieniło; na słowo „fejs” reagują jakby ktoś im wrzucił kupę do kieszeni. Tak – oni ma jedno wielkie zawodowe Sarajewo. Nie rozumieją tego, że wszystko się zmienia; iż branża public relations wykonuje zwrot – czy też już wykonała zwrot o 180 stopni. Przez zwrot rozumiem: zupełnie inne zadania, konieczności, oczekiwania interesariuszy, poziom skomplikowania w przygotowywaniu strategii i późniejszych implementacji niż nawet … pięć lat temu. Aktualnie – jedyną rozwijająca się galaktyką jest internet. Jak to piszę to aż sam się wewnętrznie kulę, że takie zdanie nieodrębne muszę Wam zaprezentować … bardzo byście się Państwo zdziwili jak wiele jest antyinternetowego elementu wokół nas, który „nie czai bazy”. Nie „cywili” z innych branż ! Ci „antyI” są zaszyci u nas ! W public relations w całej branży marketingowej od lewa do prawa z dołu do góry.
Powiem Wam dlaczego oni są tacy ! Ano dlatego, że musieliby się od początku wszystkiego uczyć i dokonać przewartościowania wszystkich swoich dokonań z przeszłości. A ponieważ człowiek z natury jest leniwy … to po prostu nie chce się wykonać dodatkowego wysiłku. Ot co – oni właśnie mają centralne Sarajewo bo kwestią czasu jest kiedy system ich wypluje na zewnątrz (czytaj – stracą pracę i nikt ich nie przyjmie do nowej)
Przy okazji – z uwagi na to, że mamy nowy 2015 rok – wszystkiego wszystkim najlepszego !!!