Przekazałem rękopis książki o moim ojcu do pewnego, znanego wydawnictwa. Jego Prezes, posłuchawszy mnie w czasie naszej rozmowy telefonicznej w jaki sposób ta historia jest skonstruowana, powiedział – ciekawe …. przeczytamy i damy znać. Więc będę czekał na odpowiedź – Co oni o tym sądzą ? Czy będą chcieli się zająć ?
Więc jak jest skonstruowana ta historia ?
Mój ojciec – Jerzy Ciszewski – w czasie Powstania Warszawskiego walczył w Armii Krajowej. Na początku powstania brał udział w zdobyciu niemieckiego czołgu Pantera; później na Starym Mieście na Kanoniczkach zestrzelił samolot szturmowy Stukas czyli JU 87. Z Powstania Warszawskiego wyszedł kilkukrotnie ranny i odznaczony orderem Virtuti Militari oraz dwoma Krzyżami Walecznych
Po wojnie przez wiele lat był „tarmoszony” Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Mój Stary był bardzo źle traktowany jako wraży element, nowo budowanego społeczeństwa socjalistycznego. Co tydzień musiał się stawiać w Urzędzie gdzie czasami spisywali, że był; czasami spuszczali mu większy lub mniejszy wpierdol. Takie to były kiedyś czasy.
Opowiadał mi (choć byłem wtedy bardzo mały, ale zapamiętałem tą historię) że kiedy dostawał wezwanie nie wiedział czy wróci do domu czy też zostanie wysłany na Sybir. Podstawowym problemem było więc to w jakie rzeczy ze sobą wziąć na przesłuchanie ? Zawsze więc – latem w szczególności – ubierał się w ciepłą koszulę, sweter i kalesony …. tak na wszelki wypadek.
… więc historia ta, którą mam nadzieję uda mi się wydać w jakimś porządnym wydawnictwie, rozpoczyna się od przesłuchania w Urzędzie Bezpieczeństwa na ul. Świętej Teresy w Warszawie. Jest to bardzo ciężkie przesłuchanie, trudna rozmowa i bardzo ciasna sytuacja dla mojego ojca.
Kolejne rozdziały to przeskok do Powstania Warszawskiego i podróż mojego taty przez piekło. Po drodze rozwalamy Panterę Stukasa i wielu Szwabów. Na koniec kanały. Samo zakończenie książki jest i nieco zaskakujące i nieco do przewidzenia
Oczywiście mnie jest to dość trudno ocenić, ale sądzę, że niektóre opisane sceny w książce są bardzo straszne i przejmujące; tak samo, jak straszne były obrazy w filmie Jana Komasy „Miasto 44”. Oglądaliśmy ten film na Stadionie Narodowym – zostaliśmy wbici w ziemię; ja osobiście od początku stałem murem: za tym filmem, za tym reżyserem,. za tak pokazaną historią. A jak pamiętamy od razu, po tym pokazie, zrobiła się przepotężna i kompletnie niepotrzebna awantura. Wspominam o tym filmie ponieważ w historii Jerzego Ciszewskiego natłok: okrucieństwa, zbrodni, najwyższego skurwysyństwa, krzywdy, skundlenia jest na tym samym lub wyższym poziomie. … nie, nie ! nie podpinam się pod Komasę i pod „Miasto44” ! To jest zawodnik wagi ciężkiej, a sam film obrazem znakomitym.
Ja działam z czysto egoistycznych pobudek. Chcę zabezpieczyć interesy mojej rodziny w postaci pozostawienia trwałego śladu o Jerzym Ciszewski bohaterze narodowym; uczestniku Kampanii Wrześniowej; żołnierzu podziemia; uczestniku Akcji Żegota; uczestniku Powstania Warszawskiego, człowieku, który był moim ojcem, a którego prawie nie znałem. Gdy byłem bardzo mały, wyjechał do innego kraju i tam bezskutecznie starał się zorganizować sobie nowe życie.
Wojna wielu ludziom zniszczyła życie. Przez wiele lat po wojnie jak ognia unikał by mówić o nim w kontekście Powstania Warszawskiego. Stąd w wielu książkach i opracowaniach o Powstaniu, on po prostu nie figuruje; robił wszystko by w tym kontekście nikt go „nie widział”. Był zmęczony nowym, socjalistycznym porządkiem.
Nie mam jeszcze tytułu do tej książki, ale wierzę, że wpadnę na jakąś frazę, która będzie odpowiednia.