W przekazie dnia (21.02.2017) branżowego portalu www.press.pl poszła moja wypowiedź krótka wypowiedź, ie w ramach mojej nowej agencji public relations „Hanami Communications” nie będę zajmował się marketingiem politycznym. Tak – raczej wolałbym unikać takich zleceń. Przy okazji, internetowa redakcja Press pomyliła się. Zdarza się więc nie traktujemy to jako dobry żart, a nie powód do darcia łacha. Mianowicie zamiast imienia Jerzy wstawili imię Rafał. Tak się składa, że Rafał Ciszewski to mój kumpel od wielu lat pracujący w reklamie – teraz w K2. Więc szybko pisząc po prostu pomylili się – bywa = no problem 🙂
Dlaczego ?
Wiele lat temu, marketing polityczny był jedną z moich pasji zawodowych. Uważałem, że dzięki tej działalności, również mam udział w poprawienia świata aby był lepszy po wtóre – fascynująca była dla mnie wielowątkowość działań komunikacyjnych, nieprzewidywalna dynamika, konieczna szybkość w podejmowaniu decyzji, a później ich fizyczna realizacja. Zresztą były to czasy „przedfejkowe” gdzie bardziej poszukiwało się przekazów pozytywnych, a mniej haków na politycznego oponenta. Nie organizowano wtedy, tak hurtowych i bezpardonowych działań dezinformujących w internecie jak mam to miejsce teraz.
Owszem – od czasu do czasu Fakt, SuperExpress czy jakieś inne medium „sprzedało niesprawiedliwego kopa” politykowi; „ktoś coś wyciągnął na stół” ale w porównaniu do tego co ma miejsce aktualnie – były to delikatne zabawy w kotka i myszkę. Choć oczywiście, pamiętamy przecież, że od czasu do czasu udało się tego czy innego kandydata do urzędu skutecznie „odstrzelić z kandydowania” poprzez np. fałszywy podpis.
Nie twierdzę więc, że pracę w marketingu politycznym na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, można by porównać do udziału w balu w operze wiedeńskiej – bo to nieprawda. Jednak wtedy reagowanie na kryzys polityczny to było mniej więcej 70%/80% czasu pracy; zostawało jednak 30%/20% czasu na uprawianie komunikacji „pozytywnej”
Dziś jest dokładnie odwrotnie, podejrzewam, że 99,9% czasu pracy, politycznego marketera, to działania prokryzysowe lub antykryzysowe. I to nie chodzi o polską scenę polityczną; to choroba tocząca większość demokracji – prawdziwych i udawanych. Zatem uprawianie marketingu politycznego, m.in. z moralnego punktu widzenia, uważam za działaniem na granicy dobrego smaku. W tych rejonach nie buduje się piękna; dziś jest najczęściej działaniem nieładnym, brudnym i inwazyjnym.
Jednocześnie, jestem przekonany, że każdy kto chce być dobrym, doświadczonym pracownikiem branży public relations, powinien mieć w cv „jakiś romans z polityką”, pracę na rzecz partii lub kandydata lub wysokiego urzędnika państwowego. To znakomite doświadczenie, które ewidentnie poszerza horyzonty zawodowe, dające wielką dawkę doświadczenia, budujące sieć kontaktów.
Tak więc:
Marketing polityczny – nie.
Marketing polityczny – tak
Posted 9 months ago
Forum Odpowiedzialnego Biznesu w ramach akcji #NGOreagujeOdpowiedzialnie uruchamia na portalu Odpowiedzialnybiznes.pl podstronę, aktualizowaną o informacje na temat zaangażowania organizacji pozarządowych w pomoc osobom, organizacjom i instytucjom. [Link]
Posted 9 months ago
Pracodawcy przyznają, że COVID-19 jest zagrożeniem dla zdecydowanej większości prowadzonych przez nich biznesów, jednak 18% widzi w nim szansę na rozwój swojej firmy. [Link]
Posted 9 months ago
Marka Pilkington wprowadza dodatkową funkcjonalność do swojej aplikacji z projektami referencyjnymi. Aplikacja po aktualizacji została zintegrowana z aplikacjami mapowymi. [Link]