Przyznaję się, że ze wstydem, niepokojem i złością śledziliśmy, medialny serial, dotyczący płaskich, przepychanek, kłótni, awantur, zmian w zarządzie Szlachetnej Paczki. Czuliśmy podskórnie, że przez te wydarzenia, akcja się degeneruje i wypacza. Było to dla nas ważne, ponieważ rodzinnie, od wielu lat, czynnie towarzyszymy tej idei. Mieliśmy wrażenie, że z tytułu osobistych animozji topione jest szlachetne działanie.
Od momentu przystąpienie do Szlachetnej, staraliśmy się znaleźć rodzinę, której będziemy mogli pomóc. Czytaliśmy opisy potrzebujących. Tym samym, prawie bezpośrednio, stykaliśmy się z wieloma ludzkimi tragediami. Chorobami, wykluczeniem, starością, samotnością, skrajną biedą.
Któregoś roku, nieco przypadkiem, poznaliśmy jedną z tych rodzin – co raczej nie powinno mieć miejsca. Okazało się, że w sztabie Szlachetnej Paczki w Olsztynie z jakiegoś powodu nie był dostępny transport i poproszono nas byśmy naszym autem zawieźli te rzecz. To spotkanie okazało się być bardzo trudne i dla nas i dla tych ludzi. Oni nie wiedzieli co powiedzieć, a tym bardziej my. Szybko uciekliśmy z tego mieszkania. I chyba więcej nie damy się na coś takiego namówić.
W tym roku na sekundę zatrzymaliśmy się. Zadaliśmy podstawowe pytanie – Czy mając na względzie te niesmaczne awantury, jakie miały miejsce (mam nadzieję, że już ich nie ma) … czy bierzemy udział w Szlachetnej czy też nie ?
Oczywiście, odpowiedź jest bardzo prosta – bierzemy udział
Owszem dawno temu pociągnął nas do przystąpienia do Szlachetnej ks. Stryczek, poprzez prezentowane przez siebie zaangażowanie i chęć niesienia pomocy w tak niestandardowy sposób. Dziś mówimy sobie – te ich naparzanki nic dla nas nie znaczą. Wiemy, że jest zbudowana siatka wolontariuszy – bo „przeszliśmy” przez kilka różnych sztabów – którzy bardzo dobrze wykonują swoje zadania. Patrzyliśmy na nich, jak na ludzi ciepłych, otwartych, dobrych, zaangażowanych; Takich, którym bez żadnych obaw można zaufać.
Tak więc – ufamy im nadal. Jesteśmy ze „Szlachetną Paczką”